Mamy sezon zimowy. Kaloryfery grzeją, robi się sucho…robi się problem. Na szczęście w swoim mieszkaniu mamy przeważnie na tyle ciepło, że nie trzeba włączać kaloryferów, bo same rury grzeją wystarczająco. Tak czy inaczej jest problem z wilgotnością.
Wilgotność powietrza w pomieszczeniu powinna wahać się między 40 a 60%, natomiast to co często mamy zimą w naszych mieszkaniach (poniżej 20%), to wilgotność porównywalna z tą na … pustyni.
Wiadomo, jakie są efekty zbyt suchego powietrza. Sucho w nosie, drapie w gardle, łzawią oczy. Wymarzone warunki dla rozwoju infekcji. Tak właśnie u nas było.
Tradycyjne nawilżacze kamionkowe do zawieszania na kaloryferze niestety niewiele dają. Postanowiliśmy kupić skuteczniejszy nawilżacz podłączany do prądu, ponieważ (głównie zimą) wilgotność powietrza w mieszkaniu spada do poziomu poniżej normy. Mamy miernik wilgotności powietrza, który wskazuje wilgotność od 20% wzwyż. Przed kupnem nawilżacza bywało, że wilgotność była tak niska, że nasz aparacik pokazywał…błąd pomiaru.
Postanowiłem poszukać informacji o nawilżaczach elektrycznych. Spośród nich można wyróżnić nawilżacze mechaniczne i ultradźwiękowe.
Jeśli chodzi o nawilżacze mechaniczne, to dużego wyboru tu nie ma. Natrafiłem na ofertę firmy Triada. Proponuje ona nawilżacz, który jest jednocześnie pochłaniaczem pyłków i jonizatorem. Sprzęt jest opatentowany. Jest dosyć drogi (380 zł), ale wynalazca twierdzi, że jego nawilżacz emituje mgiełkę z kropelek o optymalnym rozmiarze, co podobno ma mieć najlepszy wpływ na nasze drogi oddechowe. Poza tym nawilżacz mechaniczny nadaje się do aromaterapii (można do wody dodawać olejki eteryczne). Firma twierdzi, że nawilżacz nadaje się do stosowania przez osoby chore na astmę.
W środku nawilżacza jest wirnik, który kręcąc się w wodzie, wzbudza delikatną mgiełkę. Czyli naturalne rozwiązanie zbliżone do działania wiatru nad morzem.
Zdecydowanym minusem tego rozwiązania jest na pewno cena. Trochę naszej pracy wymaga też konserwacja nawilżacza. Co kilka dni trzeba go czyścić z osadu. Musimy na to poświęcić jakieś pół godziny.
Mimo wszystko, a raczej nie mając świadomości niedogodności, zdecydowaliśmy się na zakup nawilżacza Triada. Mamy go już prawie 3 lata. Producent dawał na niego rok gwarancji. Już po tym okresie zepsuł się nam, ale producent naprawił go zupełnie za darmo (ponieśliśmy tylko koszt przesyłki).
To był nasz pierwszy nawilżacz. Jesteśmy z niego zadowoleni, ale zobaczyliśmy potrzebę zakupu kolejnych.
Teraz przyszła kolej na nawilżacze ultradźwiękowe. Tu wyznacznikiem była głównie cena. Tego typu urządzenia można kupić już poniżej 100 zł.
Nie orientuję się za bardzo, na czym polega ta „ultradźwiękowość”, ale ważne, że jakoś to działa. Nawilżacze ultradźwiękowe są generalnie cichsze od mechanicznych, ponieważ nie ma tam żadnego wirnika wzbudzającego wodę.
Dużym plusem nawilżaczy ultradźwiękowych jest też możliwość regulacji natężenia generowania pary. To jest naprawdę przydatna funkcja. Wielokrotnie bywało tak, że nawilżacz był zbyt blisko podłogi lub sufitu i na „pełnych obrotach” generował za dużo pary – podłoga lub sufit robiły się po prostu mokre.
Tak czy inaczej, warto pamiętać, że przed zakupem nawilżacza trzeba się zastanowić czy będziemy mieli gdzie go postawić. Chodzi o miejsce co najmniej 1 metr nad podłogą a jednocześnie nie za blisko sufitu.
Zdecydowaliśmy się na nawilżacz Lanaform „Family Care”. Kosztował jakiś czas temu ok. 150 zł (teraz ponad 200 zł), ale do dziś działa bez zarzutu. Poza tym do jego zalet należy zaliczyć duży zbiornik na wodę – 5 litrów i dużą wydajność w generowaniu pary – 0,3 l./h.
Potem stwierdziliśmy, że przyda nam się jeszcze jeden nawilżacz. Znów wybór padł na ultradźwiękowy. Chodziło głównie o cenę. Tym razem wybraliśmy produkt firmy Tech-Med – TM-2005 (na stronie producenta kosztuje).
Podsumowując, warto korzystać z nawilżaczy elektrycznych. Jeśli szkoda ci kasy i czasu na czyszczenie nawilżacza mechanicznego, to przynajmniej kup sobie jakiś nawilżacz ultradźwiękowy. Jest spory wybór. Trzeba pamiętać o odpowiednim miejscu do ustawienia sprzętu w domu. Druga sprawa to pamiętaj, że nawilżacz nie musi być włączony cały czas.
*****
Zapraszam na facebook – oszczędzanie pieniędzy. Zapisz się też na listę mailingową, żeby otrzymywać info o nowych notkach.
Zajrzyj też na mój drugi blog oszczędzanie w banku, gdzie piszę właśnie o rodzajach pożyczek pozabankowych.
Faktycznie nawilżacz może się przydać w zimie gdy powietrze jest bardzo suche. Jak dziecko zaczęło chorować kupiliśmy nawilżacz ultradźwiękowy i chodził prawie cały czas. Od 2 lat nawilżacz kurzy się w szafie, chyba trochę denerwujące jest to ciągłe parowanie i dolewanie wody. Na razie cieszę się że to ustrojstwo jest w szafie. Nie wiedziałem że są jakieś mechaniczne nawilżacze. Pozdrawiam z blognr6.blogspot.com 🙂
Grzyby, roztocza i inne syfy latają w powietrzu i tylko szukają
sprzyjających warunków do rozwoju dlatego kupiłam oczyszczacz powietrza firmy
Boneco i gdy wychodzę do pracy to otwieram okna a od momentu gdy wracam zamykam
cały dom i włączam oczyszczacz dzięki temu mam świeże powietrze i nie muszę się
martwić o żadne toksyny i mikroorganizmy.
Dobry pomysł, chociaż pewnie Boneco do najtańszych nie należy
Kupiłem nawilżacz Triada już wiele lat temu. Oprócz wszystkich jego zalet o których już nie trzeba pisać bo sam producent wystarczająco dobrze je opisał, ma on też wiele wad.
Nawilżacz cechuje bardzo prymitywna konstrukcja, która powoduje m.in. że jest bardzo głośny. Nawilżacz składa się dosłownie z 5 elementów z tworzywa sztucznego, oraz niskiej jakości silnika elektrycznego. Skąd zatem tak wysoka cena tego urządzenia?
Silnik przykręcony do górnej komory z tworzywa powoduje ogromne wibracje całego urządzenia, a bębnowa konstrukcja działa jak pudło rezonansowe. Zarówno silnik jak i wirujący talerz nie są wyważone odpowiednio. Talerz jest zamocowany na silniku „na wcisk” przez co po jakimś czasie po prostu spada. Uważam, że jak na tą cenę konstrukcja jest wyjątkowo niedopracowana.