Przeczytałem dziś na gazeta.pl o zwiększającym się zjawisku showroomingu, czyli po polsku „oglądactwa”. Planujemy sobie jakiś zakup sprzętu RTV, AGD czy ubrania. Przeglądamy oferty w Internecie i już w zasadzie się zdecydowaliśmy, ale chcemy sobie obejrzeć produkt w realu. Idziemy do jakiegoś sklepu, upewniamy się, że tego właśnie chcemy i…wychodzimy, żeby kupić produkt przez Internet. Albo po prostu idziemy do sklepu w poszukiwaniu inspiracji, znajdujemy, oglądamy i…też wychodzimy, żeby zamówić przez Internet.
Teraz coraz więcej osób ma smartfony, więc na miejscu w sklepie stacjonarnym jesteśmy w stanie podjąć decyzję.
Sklepy mogą próbować walczyć z tą tendencją, ale nic nie zrobią. Słyszałem, że jakiś ekskluzywny sklep na Zachodzie wprowadził opłaty za wejście. W wyjątkowych przypadkach to może nawet dać takiemu sklepowi większą renomę, ale to na pewno rzadkość.
Sklepy muszą się z tym pogodzić i jak najlepiej dopasować swoją ofertę, żeby jeśli klient już wejdzie, to nie opłacało mu się wyjść. W sklepach remontowo-budowlanych (Leroy Merlin, Castorama) już od dawna pokazywane są gazetki konkurencji i istnieją programy typu „zobaczysz coś gdzieś taniej, to zwrócimy różnicę”. Myślę, że w tym kierunku powinni też pójść sprzedawcy RTV AGD. Chociaż nie wiem czy jest to możliwe. Markety remontowo-budowlane są głównie na obrzeżach miast i można sądzić, że mają podobne koszty utrzymania sklepu, a takie np. EURO RTV AGD jest w dobrych (drogich) lokalizacjach i może pójść z torbami, jeśli chciałby rywalizować kosztowo z rywalami w Internecie. Dobre lokalizacje np. w Warszawie miał kiedyś Avans, ale od pewnego czasu zrezygnował i schował się w Internecie. Ciekawe, jak na tym wyszedł. Myślę, że to było przyszłościowe posunięcie, chociaż na początku może być/mogło być trudno.
Ja sam, wybierając ostatnio pralkę szukałem informacji w Internecie, potem patrzyłem jak wyglądają poszczególne modele w sklepach. Najpierw kupowałem tańszą pralkę wirnikową. Ostatecznie kupiłem ją w sklepie stacjonarnym. Było kilkadziesiąt złotych drożej, ale spieszyło mi się. Co ciekawe wcale nie było jej na miejscu, tzn. była jedna sztuka na wystawie, ale takiej nie chciałem. Musiałem więc poczekać 1 dzień. Drugą pralkę kupowałem przez Internet. Zaoszczędziłem jakieś 200 zł, ale trochę musiałem poczekać. Łącznie to było kilka dni – w weekend kurierzy nie dostarczają, a potem musiałem zwolnić się z pracy, bo dostarczają do godz. 16.00.
Jakie są Wasze doświadczenia z showroomingiem i kupnem w sklepie stacjonarnym vs. przez Internet?
*****
Zapraszam na facebook – oszczędzanie pieniędzy. Zapisz się też na listę mailingową, żeby otrzymywać info o nowych notkach.
Zajrzyj też na mój drugi blog oszczędzanie w banku.
Life is brutal, również dla sklepów handlujących RTV AGD 😉 Ja także najczęściej kupuję przez internet, gdzie ceny sprzętu są często znacznie niższe niż w stacjonarnym sklepie. Jedynie przy wyposażaniu mieszkania, kiedy kupowałem cały komplet agd naraz wytargowałem w jednej hurtowni spory rabat – po prostu dałem im do porównania ceny ze sklepu internetowego i zapytałem czy za dodatkowe 100-200 zł taki komplet mi sprowadzą. Udało się i nie musiałem ujadać się z kurierami. Niektórzy po prostu boją się kupować większy sprzęt w internecie, muszą go doświadczyć organoleptycznie w sklepie. Niestety sklepy typu „nie dla idiotów” i tak zarobią swoje na ludziach nieświadomych innych źródeł zakupu. Interes się kręci…świat, Polska jest pełen ludzi „wolniej myślących”, dla których blog Szafrańskiego jest jak objawienie, którym łopatologicznie trzeba wyłożyć w jaki sposób oszczędzać tam, gdzie się da…