Przez wiele lat miałem spore problemy z katarem. Chodziło o taki konkretny katar w zatokach. Każdy, kto się z tym zetknął wie, że to nie jest nic przyjemnego. Głowa pęka, nic się nie chce, człowiek jest do niczego.
Teraz jest już na szczęście znacznie lepiej, ale pamiętam bezsilność w podejściu do tego tematu.
Zauważcie, że bardzo mało jest leków zwalczających katar wynikający z przeziębienia. Jest masa spray`ów z wodą morską, dużo spray`ów i tabletek zmniejszających obrzęk błony śluzowej nosa, ale mało jest leków zwalczających katar.
Po przejrzeniu dużej apteki internetowej znalazłem leki, które kiedyś stosowałem:
1. Krople Sulfarinol.
Pamiętam je jeszcze z dzieciństwa. Kiedyś były na receptę, teraz już nie. Działają antybakteryjnie i zmniejszają obrzęk błony śluzowej nosa. Wydaje się, że coś tam są w stanie zdziałać, ale przynajmniej w moim przypadku zawsze po zakropieniu miałem problem z sennością. Starałem się stosować tylko na noc, bo miałem „zjazdy”.
2. Tabletki Sinupret i Sinulan
Początkowo na rynku pojawił się Sinupret. To był przebój. Lek złożony wyłącznie z naturalnych substancji czynnych. Cena wysoka, ale też chwalony przez pacjentów. Powoduje rozrzedzenie wydzieliny. Producent się tym nie chwali (może nie ma odpowiednich badań), ale chociażby jeden ze składników ma działanie przeciwbakteryjne. Potem pojawił się trochę tańszy Sinulan, który jest kopią Sinupretu i jest produkowany jako suplement diety. Próbowałem obu. Potwierdzam skuteczność, ale ze wszystkim sobie nie poradzą.
Są jeszcze leki homeopatyczne, o których przez grzeczność nie wspomnę.
Spośród wszystkich leków na katar moim największym odkryciem jest coś, co nie jest lekiem, tylko…urządzeniem
Nazywa się to Sinus Rinse. Kupuje się to w kompletach – buteleczka i saszetki z proszkiem (sól + soda). Jest wersja dla dzieci i dla dorosłych. Ja akurat użytkuję wersję dla dzieci, ponieważ moje dzieci jeszcze nie są gotowe do wypróbowania tego genialnego wynalazku. Do butelki wsypujemy zawartość torebki i dolewamy ciepłej wody. Teraz najfajniejsze – taka lewatywa dla nosa. Nachylamy się nad zlewem, przytykamy końcówkę butelki do jednej dziurki, naciskamy i roztwór wraz z zalegającą wydzieliną wylatuje drugą dziurką. Proste, prawda? A jakie skuteczne? Producent obstawił się patentami na całym świecie, ale już są podróbki (np. Fixsin z 10 saszetkami za ok. 20 zł). Póki co Sinus Rinse korzysta nadal z „renty monopolisty”, jak to się ładnie mówi w ekonomii – butelka i 60 saszetek kosztuje około 90 zł. Mimo wszystko warto.
Poniżej polski filmik o użyciu Sinus Rinse. Jak widać, ciężko się zebrać, ale trzeba być dzielnym. Można się przyzwyczaić. Dziewczynka dała radę.
****
Zapraszam na facebook – oszczędzanie pieniędzy. Zapisz się też na listę mailingową, żeby otrzymywać info o nowych notkach.
Zajrzyj też na mój drugi blog oszczędzanie w banku, gdzie piszę o koncie z 8% zniżką za zakup benzyny.
Jest taka praktyka w yodze – jala neti, patent wygasł jakieś 5000lat temu 😉