Od razu zaznaczam, że wpis nie jest sponsorowany. Jest to efekt moich kilkumiesięcznych poszukiwań. Szukałem power banku, który byłby nie tylko zabawką, ale dałby radę cokolwiek naładować i jeszcze miałby jakiś sensowny wygląd.
Nie sądziłem, że tak trudno będzie znaleźć jakiś odpowiedni sprzęt. Na przestrzeni tych kilku miesięcy kupiłem sporą ilość pojedynczych egzemplarzy power banków różnych firm i generalnie była kicha. Otrzymywałem przesyłkę, ładowałem mój telefon i już wiedziałem, z czym mam do czynienia. No i szybko odsyłałem albo i nie (jeśli zgubiłem gdzieś paragon/fakturę).
Zacznijmy od podstaw
Power bank to urządzenie magazynujące energię. Jest to bateria, którą możemy wiele razy naładować i potem służy nam jako źródło energii dla naszych przenośnych sprzętów np. telefonu, aparatu, laptopa w sytuacji, kiedy nie mamy dostępu do prądu z gniazdka. To jest oczywiście piękna teoria. W internecie mamy zalew taniego badziewia, które nadaje się tylko na gadżet reklamowy, który ma wyglądać, a niekoniecznie działać. Oferty najtańszych power banków na allegro to już niecałe 6 zł.
Oczywiście co najmniej drugie tyle zapłacimy za dostawę, ale to już zupełnie inna sprawa.
W cenie poniżej 10 zł mamy spory wybór power banków o pojemności 2600 mAh. Co to znaczy? mAh to jednostka miary pojemności baterii – miliamperogodzina. I znów trochę (pięknej) teorii. Używam telefonu LG L90, którego bateria ma pojemność 2540 mAh. Naiwny optymista stwierdzi więc, że taki power bank o pojemności 2600 mAh powinien dać radę naładować mój telefon. Tu włączą się do rozmowy elektrycy i inni specjaliści, którzy powiedzą, że zawsze są jakieś straty energii i trzeba być ostrożnym w takich szacunkach. Tak właśnie mi wyjaśniano.
Postanowiłem wypróbować power banki o pojemności 8000 – 12000 mAh. Takie pojemności deklarowali sprzedawcy. Szybko okazało się, że to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Zakupione egzemplarze były w stanie naładować mój telefon ok. 1,5 raza. Poniżej przedstawiam przykłady takich wynalazków. Po zdjęciach rozpoznacie, że jest tego na allegro całkiem sporo pod różnymi nazwami. Szkoda, że nie zrobiłem zdjęć wszystkim zakupionym power bankom. Zrobiłaby się z tego niezła galeria. Galeria wstydu.
Po pierwszych nieudanych zakupach stwierdziłem, że przed kolejnymi zapytam sprzedawców, czy mogą mi coś zagwarantować.
Odpowiedzi były raczej śmieszne i próbujące oddalić odpowiedzialność w bliżej nieznane rejony. Poniżej typowy przykład Janusza biznesu:
Sprzedawca nie musi mieć profesjonalnego sprzętu pomiarowego. Wystarczy, że spróbuje naładować parę urządzeń i będzie wiedział czy parametry power banku z opakowania są prawdziwe. Akurat tu zaryzykowałem, bo przecież nikt nie zgłasza problemów, więc jest ok. Ten power bank też był do niczego.
Na szczęście wśród odpowiedzi było kilka takich, które mogę uznać za profesjonalne. Niektórzy sprzedawcy po prostu sprawdzili faktyczną pojemność sprzedawanych baterii.
Zobaczcie, takie przedstawienie sprawy na aukcji jest po prostu uczciwe. Realne wyniki, które możemy sobie skonfrontować ze swoimi oczekiwaniami. I nie potrzebujesz do tego profesjonalnych mierników. Po prostu ładujesz i wiesz:)
Ponad 90% sprzedawców albo nie zadała sobie trudu sprawdzenia sprzedawanego przez siebie sprzętu, albo celowo ukrywa jego realne parametry. Bo co z tego, że ktoś się chwali, że w jego power banku są ogniwa Samsunga? Może i są, ale jakiej pojemności? 🙂
Co wybrałem?
Wybrałem ostatecznie power bank firmy Pineng. Chińszczyzna jak wszystko, ale jaka chińszczyzna. Po pierwsze, te power banki wyglądają ładnie. I to nie tylko na zdjęciu.
Widać, że wszystkie elementy są dobrze spasowane, plastik jest dobrej jakości. To wcale nie jest takie oczywiste, bo miałem też dwa power banki z ogniwem wysokiej jakości, ale co z tego, skoro nadruk na obudowie (zarysowanej już w pudełku w czasie transportu) schodził przy lekkim dotknięciu paznokciem. W innym przypadku obie części obudowy żyły swoim życiem i jakoś nie chciały współpracować.
Do rzeczy
Koniec marudzenia. Teraz już to, co mi się podoba. Pineng PN-968. To owoc moich wielomiesięcznych poszukiwań. Podoba mi się w nim wszystko – obudowa, wygląd, jakość ogniw. Jeśli nigdy nie miałeś power banku, to możesz zobaczyć na grafice, jak się tego używa. Najpierw power bank trzeba naładować. Można do tego użyć dołączonego kabla lub kabla od komórki z końcówką micro USB. Postęp ładowania widać na wyświetlaczu. Ładowanie trwa ok. 8 godzin.Po naładowaniu możemy już używać power bank jako nasze źródło energii. Są dwa wyjścia USB: 1 A i 2,1A w zależności od tego, jakie urządzenie chcemy naładować. Oprócz tego możemy power banku używać jako latarki.
Sprzedawca deklaruje, że power bank ma pojemność 10 000 mAh i pokazuje, ile razy można naładować różne komórki. Ja to też sprawdziłem na swoim smartfonie i wyszło prawie 4x (3 razy pełne ładowanie i czwarte ładowanie do 90%).
*****
Zapraszam na:
- na facebook: Oszczędzanie w banku, Oszczędzanie pieniędzy
- do zapisania się na listę mailingową
- do zapoznania się z aktualnymi promocjami
Ja sobie zamówiłam w Iscratch bardzo dobry powerbank marki Baseus.Mają tam rewelacyjny wybór akcesoriów do telefonów i tabletów.https://iscratch.pl/produkty-baseus.html
Wygląda solidnie, ale to cena dwukrotnie wyższa od tego, który ja przedstawiałem.
I jak przez te parę miesięcy sprawuje/sprawował się power bank?
To już ponad rok. Używam sporadycznie, bo nie mam potrzeby, ale nadal dobrze trzyma.
Bez fizycznego sprawdzenia jakiego producenta ogniwa (18650) są w środku, proponuję sobie kupić model Pierd Czong PN-007 na początek :)))) I to by było na tyle…..
Nie wiem, jakie ogniwa są w środku a działa prawidłowo. Sugerujesz, żeby sprawdzić fizycznie, czyli kupić, rozebrać na części i w ten sposób sprawdzić? Bo takiego producenta, który deklarował w środku ogniwa Samsunga też sprawdziłem i okazał się słaby.