Dzisiejszy wpis będzie krytyczny. Jak coś mi się nie podoba, to piszę, żeby inni mieli to na uwadze. A że nie muszę nikomu niczego lizać, to mogę pisac to, co uważam.
Pół roku temu, kiedy robiłem eksperyment z Wunderem, dwa razy wiozłem do pracy panią z marketingu w RTV EURO AGD. Wspomnieliśmy wtedy o ewentualnej współpracy reklamowej. Taka gadka-szmatka. Nie sądziłem wtedy, że współpraca nastąpi. I nastąpiła, ale jednostronna i nie reklamowa, ale antyreklamowa.
Dwa tygodnie temu szukałem prezentu na czyjeś urodziny. Potrzebowałem to w ciągu kilku dni. Nie chciałem zamawiać przez allegro, bo chociaż taniej, ale trzeba by było czekać na przesyłkę. A wiadomo, jak z tym bywa.
Zamówiłem więc w sklepie internetowym RTV EURO AGD, bo mam sklep blisko i chciałem sam odebrać. Po zamówieniu przyszła informacja, że na razie tego przedmiotu nie mają, ale na jutro sprowadzą (był tylko towar z wystawy).
No to poczekałem dzień i przyszło potwierdzenie, że towar jest już do odbioru. Byłem gdzieś z rodziną samochodem, więc przy okazji zajechaliśmy do sklepu. Zostawiłem moich w samochodzie na parkingu podziemnym, no bo przecież za chwilę wracam.
W sklepie podaję numer zamówienia. Pan mówi, że zaraz przyniesie towar z magazynu. Z „zaraz” zrobiło się ładnych parę minut. Stoję jak głupi i czekam, Widziałem, że sprzedawca wrócił z magazynu, ale jakoś sprytnie mnie ominął i o czymś zaczął rozmawiać z innymi pracownikami. Po kolejnych paru minutach podszedł do mnie i powiedział, że zaszła jakaś pomyłka i nie mają mojego zamówienia. Są dwie sztuki, ale jedna jest z wystawy a druga ze zniszczonym opkowaniem. Gdyby to było dla mnie, to pewnie machnąłbym ręką i jakby dali 20% rabatu (kiedyś na powystawowy monitor chcieli mi dać 8%), to bym kupił. Ale to miało być na prezent. W samochodzie na mnie czekają, ja zastanawiam się, co robić.
Sprzedawcy było głupio, bo ktoś (może on) wydał mój przedmiot, a zostały te niepełnowartościowe. Niestety nie zaproponował mi w tej sytuacji żadnego rozwiązania. „Przepraszam” jest przydatne, ale nie załatwia sprawy.
Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?
Szanowni PRowcy, marketingowcy i inni „owcy” z RTV EURO AGD, przypominam Wam, że sklep jest po to, żeby zaspokajać potrzeby. Nie zawalać, zapokajać. A jak już się zawali, to trzeba spiąć pośladki i jakoś z tego wybrnąć. Natomiast na moją obietnicę opisania sprawy w internecie sprzedawca (z klientem trzeba się zawsze zgadzać) odpowiedział, że mam do tego prawo. No to już tylko rzuciłem, że z chęcią z tego prawa skorzystam i poleciałem do moich czekających w samochodzie na parkingu.
Musieliśmy pojechać do innego sklepu, innej już sieci. Na szczęście towar był na miejscu. Pozostały nerwy, niesmak i…negatywna opinia blogera. No i po co Wam to było?
Dodaj komentarz