Kupno samochodu to bardzo ważna pozycja w naszym domowym budżecie.
Po pierwsze zawsze pojawia się dylemat: nowy czy używany. Przyznam, że ten aspekt mnie przerasta. Jako osoba, która słabo zna się na mechanice, zawsze do tej pory wybierałem samochód nowy. W tej chwili jeżdżę czwartym nowym samochodem. Zawsze obawiałem się, że trafię na nieuczciwego sprzedawcę i kupię samochód, który szybko zacznie się sypać.
Może jednak następnym razem już spróbuję kupić używany. Zobaczymy.
W motoryzacji funkcjonuje wiele mitów typu „niemiecka niezawodność”. Dodatkowo olbrzymią (nie zawsze dobrą) pracę wykonuje reklama. Popatrzmy np. na reklamę Toyoty. Intensywnie promowane są ostatnio wersje hybrydowe. Pan Zientarski rozsypuje przed nami złoty pył, jakie to hybrydy są niezawodne, proste w naprawie, oszczędne. To pewnie prawda, ale zauważmy, że ceny benzynowego Aurisa zaczynają się od 59 900 zł a hybrydowego od 84 900. Mamy na wejściu 25 000 zł w plecy. Może się w trakcie użytkowania zwróci, ale może nie… Czar prysł.
Temat „co kupić” będziemy drążyć w kolejnych notkach a dziś zastanowimy się nad tym „czy w ogóle”.
No to teraz mocna teza. Może w ogóle posiadanie własnego samochodu jest nieopłacalne?
Przykład (mój, prawdziwy)
Kupiłem nowy samochód za 45 000 (Kia Venga). Miesięcznie przejeżdżam ok. 1000 km. Codziennie jadę do pracy (1,5 km). Droga do pracy i z pracy to miesięcznie 20 dni x 3 km = 60 km.
Może i mógłbym jakoś uniknąć jazdy samochodem na tak krótkim dystansie, ale na razie to jest niemożliwe. Każdy jest w innej sytuacji. Ja jestem w takiej:)
Reszta to różne przejazdy. Dla ułatwienia założymy, że codziennie robię oprócz pracy 3 kursy po 10 km (30 dni x 3 kursy x 10 km). Daje to 900 km. Łącznie z dojazdami do pracy mamy więc 960 km. Koszty benzyny, napraw, ubezpieczenia to ok. 1 zł za km. Użytkowanie samochodu kosztuje mnie więc ok. 960 zł miesięcznie.
Najtańsza sieć kryptotaksówek w Warszawie „Eko Taxi” to koszt 1,4 zł za kilometr oraz 8 zł za start. Zobaczmy, ile zapłaciłbym, jeśli zamiast własnym samochodem, jeździłbym taksówkami.
Kurs do pracy 1,5 km to 8 zł za wejście do taksówki + 2,8 zł za kilometry (policzone są 2 kilometry, bo drugi kilometr został rozpoczęty) = 10,8 zł. Łącznie z powrotami mam 40 takich kursów miesięcznie, czyli zapłaciłbym 432 zł. Wydaje się drogo, ale poczekajmy do końca.
Dalej mamy 90 kursów miesięcznie po 10 km. Koszt to 1980 zł.
Oj, drogo. Łącznie za taksówki zapłaciłbym 432 + 1980 = 2412 zł.
Porównajmy teraz koszty w ciągu 5 lat
Dla własnego samochodu byłoby to początkowe 45 000 zł + koszty eksploatacji. W ciągu 5 lat przejadę 960 km x 12 miesięcy x 5 lat = 57 600 km. Pamiętamy, że 1 km kosztuje nas złotówkę, więc na eksploatację w ciągu 5 lat wydam 57 600 zł.
Łącznie na samochód w ciągu 5 lat wydam 45 000 zł + 57 600 zł = 102 600 zł. To ciekawe, że koszty eksploatacji wyniosą więcej niż sam koszt nowego samochodu.
Na taksówki w ciągu 5 lat wydam 2412 zł x 12 miesięcy x 5 lat = 144 720 zł.
Uf, mój przykład jest skrajnie niekorzystny dla jazdy taksówkami, bo mam dużo krótkich kursów i przez to relatywnie wysokie opłaty za start taksówki. Nawet jeśli przy niekupowaniu samochodu założyłbym na 5 lat lokatę z 45 000, to nadal jestem do tyłu.
Każdy powinien porównać koszty samochodu i taksówki w swojej konkretnej sytuacji. Zupełnie inna sprawa to próba częstszego korzystania z komunikacji miejskiej, roweru, spaceru. Tu też wiele zależy od tego, jak bardzo cenimy swój czas. Mógłbym chodzić do pracy na piechotę, próbowałem też jeździć hulajnogą, ale wtedy zabrakłoby mi czasu na inne sprawy. Wiązałoby się to wtedy np. ze stratą niektórych przychodów.
W którejś z następnych notek rozwiejemy dylemat: mały czy duży.
****
Zapraszam na facebook – oszczędzanie pieniędzy. Zapisz się też na listę mailingową, żeby otrzymywać info o nowych notkach.
Zajrzyj też na mój drugi blog oszczędzanie w banku, gdzie piszę, jak zgarnąć 300 zł premii za używanie konta Getin UP.
bardzo mi się podoba wpis – tego mi było trzeba – konkretne przeliczenia, zlajkowanie i udostępnione na „Pin i Zielony”
powiedz jednak jedno – dlaczego nowe auto? ja kupiłem poleasingowe w salonie
No właśnie chyba dojrzewam do używanego, tylko zawsze się bałem, że ktoś mi wciśnie jakiegoś popowodziowego „niemca” używanego przez Turka:) Druga opcja to właśnie coś z pewnego źródła z jakąś półroczną gwarancją. Tylko wtedy to już znacznie drożej. Ale zbliżam się do tego momentu.
dokładnie tak – kupiłem z salonu 3 latek, 2 lata w leasingu przez Bundeswehrę (patrolówka) potem rok używania przez emeryta – tak, znacznie drożej, miałem także bezterminową gwarancję pod warunkiem przeglądów i serwisu w ASO (zrezygnowałem jednak po roku na rzecz przeglądów u mojego mechanika)
odpukać, nie psuje się nic poza normalnymi częściami ulegającymi zużyciu od 5 lat mam te auto – focusa
No, trzeba trafić na dobry model i wtedy już go zajeździć do końca:)
Cześć! Mi nie do końca podobają się te wyliczenia. Skąd ta złotówka za kilometr? Policzyłam sobie, dla mnie wychodzi gdzieś o połowę mniej! Porównywanie do taksówek też chyba nie jest najbardziej trafne:) Poruszanie się nimi cały czas też nie jest zbyt wygodne. Szczególnie w Warszawie, często szybciej będziesz nawet na piechotę! Wydaje mi się także, że dodanie całej wartości samochodu do kosztów użytkowania za 5 lat jest niewłaściwe. To tak jakby samochód stracił 100% wartości w tym okresie. 5-letni samochód z tak niskim przebiegiem jest jeszcze sporo wart….
Ja przedstawiłem swój przykład, do bólu prawdziwy. W teorii ja też planuję sobie sprawy zupełnie inaczej, ale jest jak jest. Mam do pracy 1,5 km, ale nie jestem w stanie jeździć autobusem. Nie jechałem autobusem od kilku lat. Nie było okazji. Miałem też ambitny pomysł z hulajnogą (http://oszczedzanie-pieniedzy.pl/hulajnoga-glupcze/), ale to nie wyszło. Przy dwójce dzieci czasu dziwnie szybko ubywa. Poza tym przeważnie po pracy muszę gdzieś szybko pojechać i nie mam czasu wracać do domu po samochód.
Założyłem 1 zł za km. Samochód jest w miarę nowy i jeszcze się nie psuje. Póki co są 3 główne składowe kosztów: 0,4 zł za benzynę (5,3 zł x 7,5 l = 40 zł za 100 km); 0,09 zł za coroczny przegląd gwarancyjny (1 000 zł / 11 520 km rocznie); 0,1 zł za ubezpieczenie (1 050 zł / 11 520 km rocznie). To jest „tylko” 59 groszy, ale do tego dochodzi cała masa niezauważalnych drobiazgów, które dokupujemy do samochodu. Ja w ciągu 3 lat zmieniałem już dywaniki (czyli kupowałem 2 komplety), wymieniałem parę żarówek, dokupowałem matę na siedzenie kierowcy, ochraniacze na siedzenia dla dzieci, parę różnych kompletów kluczy, płyny do spryskiwaczy, niedługo kupię pokrowce na siedzenia (230 zł). Samochód myję raz na parę miesięcy, ale jak już pojadę na myjnię, to kilkadziesiąt zł gwarantowane (myję ręcznie, bo taniej, ale jeszcze dochodzi odkurzacz i ozonowanie). Niestety gwarancja nie obejmuje wszystkiego. Im samochód będzie starszy, tym bardziej będę to odczuwał. Aha, i jeszcze oczywiście wymiana opon 160 zł / rok. Gwarantuję Ci, że tu się chowa te brakujące 39 groszy:)
Faktycznie nie wziąłem pod uwagę tego, że po 5 latach trochę z tego samochodu zostanie. To kolejny argument za tym, że taksówka jest jednak gorszym rozwiązaniem. Poprzedni samochód sprzedawałem po 5 latach za 1/3 ceny.
W tej sprawie jest tyle wariantów, ile osób. Każdy musi to przeliczyć po swojemu, zgodnie ze swoimi indywidualnymi uwarunkowaniami.
A pewnie ostatecznie nasze wątpliwości rozwieje kiedyś Michał Szafrański (www.jakoszczedzacpieniadze.pl), jeśli napisze szczegółowo o kosztach samochodu.
W takim razie ja jeżdżę bardziej oszczędnościowo:) 3 lata temu kupiłam 10-letni samochód. Móje auto jest małe, więc mniej pali. Napraw przez 3 lata nie było, jakieś regularne wymiany łącznie za 300 zł w ciągu tych 3 lat. Przeglądów gwarancyjnych nie ma, ubezpieczenie tylko OC za 450 zł. Wymiana opon poniżej 100 zł (nie pamiętam czy płaciłam 60 zł czy 90 zł). Dywaników nie wymieniam, myję sama na działce, więc wychodzi sporo mniej niż 1 zł/ km. Pozdrawiam!
A właśnie, kwestię mały/duży niedługo poruszę
1,5 kilometra samochodem?
🙂
1,5 kilometra to się idzie piechotą przez 15 minut.
Więc nawet nie wiem, czy się opłaca bilet miesięczny na autobus, bo czekanie na przyjazd autobusu (powiedzmy średnio 5 minut) plus czas przejazdu (powiedzmy 5 minut licząc przystanki po drodze i sygnalizację świetlną), to niewiele krócej niż piechotą.
Samochodem jest to szczególnie bez sensu, bo trzeba dojść do samochodu, wsiąść, uruchomić, przejechać, znaleźć miejsce parkingowe, zaparkować i znowu dojść kawałek.
Ja do kina oddalonego 2 kilometry latam na piechotę, zajmuje to 20 minut w jedną stronę, a samochodem byłoby niewiele krócej (ale ja muszę otworzyć garaż, wyprowadzić samochód, zamknąć garaż, otworzyć bramę, wyjechać, wysiąść i zamknąć bramę, podjechać do wyjazdu z osiedla 500 metrów w przeciwnym kierunku, w tym czasie już przeszedłbym piechotą 1/3 drogi).
1,5 kilometra w jedną stronę piechotą i w drugą to 30..40 minut spaceru dziennie. A to na pewno bardzo korzystnie odbije się na zdrowiu i na samopoczuciu. I przy okazji oszczędność na wszelkich siłowniach, klubach fitness itp. I później na lekach.
Ale trzeba też uwzględnić zużycie butów (koniecznie buty z gumą od spodu na pięcie i palcach, niektóre sportowe do biegania miewają samą piankę która szybko się ściera), a także… majtek (potrafią się przecierać w kroku).
Temat wymaga rozwinięcia. Nie wyjaśniłem wcześniej, że jeżdżę do pracy samochodem, bo potem muszę szybko dostać się do domu lub w inne miejsce. Teraz dodatkowo doszła kwestia przemieszczania się przed pracą. Muszę jednego syna dostarczyć do przedszkola, drugiego do szkoły. To są nadal krótkie odległości, ale z dziećmi wszystko wygląda inaczej.